poniedziałek, 13 grudnia 2010

Suczka

Tego dnia twe oddanie lekko mnie zaskoczyło.
Dałaś ze sobą robić dosłownie wszystko na co miałem ochotę.
Po dość ostrej zabawie nadszedł czas na wynagrodzenie ci twego oddania.
No bo cóż wart jest właściciel nie dbający
o swoją własność?
Nie można ciągle tylko pastwi
ć się, mimo iż sprawia to nieopisaną rozkosz, trzeba też zadbać o inne doznania...
delikatne...
czułe...
namiętne....
Wiem, doskonale wiem, że dominacja nie jest moją główna cechą, jest tylko uzupełnieniem istniejących relacji hmmm... partnerskich?
Brakuje mi słowa by to dokładnie nazwać.
Leżałaś wymęczona...
jeszcze byłaś związana choć więzy poluzowały się lekko...
jeszcze byłaś zmęczona....
jeszcze wypływałem z ciebie wąską stróżką...
jeszcze nie rozkułem cie z kajdanek....
jeszcze nie odpadły krople stearyny z twych piersi....
jeszcze nie znikneły z pośladków ślady odciśnietych mych dłoni po klapsach jakich wiele dziś dostałaś i przyjełaś z pokorą.....
oddech powoli ci powracał do normalnego rytmu...
oddychałaś coraz spokojniej...
równo...
prawie bezszelestnie....
Położyłem się przy tobie...
objąłem czule...
przylgnęłaś do mnie całym ciałem...
głowę położyłaś na mnie....
całowałaś mnie w szyję...
szeptałaś do ucha...
- jesteś cudowny, kocham cię
byłaś taka spokojna..
emanowało od ciebie bezgraniczne zaufanie....
zaczęliśmy się całować...
długo..
niespiesznie...
tak jakby cały świat w tej chwili nie istniał.
Byłaś tylko Ty i ja, najważniejsze osoby na tym ziemskim padole.
Rozkosznie zmęczeni...
spełnieni..
po prostu szczęśliwi.
Zacząłem delikatnie głaskać cie po głowie...
delikatnie dotykać twe ciało przed chwilą tak wymęczone dość ostrymi pieszczotami i bzykaniem...
dłoń na piersiach spowodowała lekki dreszcz, który przebiegł prze całe Twoje ciało....
całowałem twe piersi...
sutki twarde jak kamień cudownie reagowały na mój oddech..
na moje usta...
na moje ząbki...
zebrały się w sobie...
brodawka jeszcze bardziej stała się stercząca zbierając cała skórę wokoło by maksymalnie się powiększyć...
twój brzuch za każdym pocałunkiem starał się zapaść pod ziemie...
twe pachwiny cudownie pachnące tobą i mną miały skórę tak delikatną, że zamiast wargami pieściłem je językiem bo ostrzejszy dotyk powodował wręcz ból...
cipeczka była nabrzmiała z podniecenia...
jakby o wiele większa niż zazwyczaj...
widać było wypływające krople mej spermy...
uwielbiam całować, gdy smaki się wymieszają...
zapach jest mieszaniną ciebie i mnie....
lubię drażnić muszelkę...
zabawiałem się nią delikatniej czując jak każdy mój dotyk powoduje ponownie narastające twe podniecenie.
Uwielbiam taka zabawę...
uwielbiam czuć jak dochodzisz...
jak powoli wspinasz się na szczyt pod wpływem mych pieszczot....
ponownie eksplodowałaś...
uniosłaś biodra...
przycisnęłaś ma głowę do siebie...
czułem dosłownie każdy skurcz twej ekstazy....
zasnęliśmy tak do siebie przytuleni...
ja z głową pomiędzy twymi udami i ty trzymająca mnie abym nigdzie nie uciekł

1 komentarz: